Wychowanie bez karania i nagradzania

 Wychowanie bez karania i nagradzania

Pojęcie władzy rodzicielskiej, narzucanie posłuszeństwa i kontroli dominuje w patriarchalnym modelu wychowania. Rodzice kierują się przekonaniem  o słuszności swojej postawy: „Robię to dla twojego dobra”, czy „Mnie też tak wychowywano i wyszedłem/szłam na ludzi”. Często wykorzystywanymi metodami wychowawczymi są przede wszystkim karanie,   ale również niekiedy nieumiejętne/ instrumentalne nagradzanie.

Karanie może przyjmować różne formy: nakazów, zakazów, rozkazów, bicia, klapsów, manipulacji, krzyków, porównywania, dawania szlabanów, prawienie kazań, straszenia, przekupstwa, ale także niekiedy nagradzania posłuszeństwa.

Takie podejście do wychowania dzieci może niekiedy przypominać  relację strażnik-więzień, kiedy dochodzi do nadmiernie rygorystycznej postawy. Może   też prowadzić to błędnego koła wymiany korzyści, niekiedy targowania się: „Jeżeli ty nie…., to wtedy ja nie…”  lub „Jeżeli ty (coś zrobisz)…., to wtedy ja (też coś zrobię, coś ci dam)”.

U niektórych rodziców karanie jest sposobem na wyładowania własnej bezradności, frustracji, złości na dziecko. „100 razy powtarzam i proszę, a dopiero jak krzyknę, to mnie posłucha”. W takim stanie wzburzenia dorosły zastanawiania się jakiego przywileju można je pozbawić, bez uwzględnienia, czy to czego pozbawia dziecko jest związane z jego zachowaniem.

Np. „Jeśli nie będziesz mnie słuchać i odnosić się do mnie z szacunkiem, odbiorę ci telefon”.

Dla dzieci taki warunek jest niedorzeczny, obraźliwy, wydaje się jakby wybierany losowo przed dorosłego, kierowanie się kaprysem, a nie rozsądkiem.

Wyobraźmy sobie takie działanie w świecie dorosłych, kiedy jeden ze współmałżonków słyszy od drugiego: ,,Jeżeli nie wstawisz brudnych naczyń do zmywarki, zażądam żebyś oddał/ła mi swój laptop/telefon na tydzień”. Jak się wtedy poczujecie?

Karanie może wiązać się z wieloma niekorzystnymi konsekwencjami.

Karane dziecko czuje się atakowane, rozżalone, narasta w nim uraza, opór, chęć odwetu, pogłębia się poczucie winy, niska samoocena- „Muszę być bardzo zły, skoro zasługuję na karę”. Nie sprzyja to budowaniu relacji, chęci słuchania tego, co mówi rodzic, podjęcia współpracy oraz sygnalizowania swoich stanów emocjonalnych, przemyśleń. Dziecko obawiając się  reakcji rodzica, może unikać mówienia o swoich problemach, co osłabia więź z dorosłymi, pogłębia dystans.

Kara bywa sygnałem, że rodzice nie akceptują  trudnych emocji i sposobu ich przeżywania przez dziecko. Często rodzice ci unikają rozmowy na temat emocji.  Być może wynika to z tego, że sami nie wiedzą, co z nimi robić. Rodzic staje się niedostępny emocjonalnie, a dziecku brakuje wzorca, jak można regulować swoje stany emocjonalne. Ponadto dzieci przenoszą taki wzorzec reagowania na inne relacje społeczne.

Kary mogą wywoływać u dzieci działania służące unikaniu kolejnych kar, a więc oszukiwania, kłamstwa itp. Dziecko uczy się, że nie tyle zmiana zachowania jest ważna, ale to aby nie dać się przyłapać rodzicowi. Dorośli mogą więc zyskać  tylko złudne poczucie kontroli.

Może także dojść do nasilenia niepożądanych zachowań u  dzieci, które nie dostają wystarczającej ilości pozytywnej uwagi od rodzica, a przeciwnie są przede wszystkim  karcone za niewłaściwe postępowanie.  Zgodnie z zasadą, że jeżeli nie mogę mieć pozytywnej uwagi, to chcę mieć jakąkolwiek, nawet w tak przykrej formie.

Ponadto dziecko obawiające się kary, zachowuje się właściwie z powodu lęku, a nie dlatego, że rozumie, dlaczego nie wolno czegoś robić. Nie pomoże mu to w przyszłości regulować własnych zachowań i stanów emocjonalnych.

Karanie jest wrogiem uczenia się. Mózg nie uczy się w stresie. Szczególnie małe dzieci uczą się wtedy, gdy są spokojnie i czują się bezpiecznie.

Mózg dziecka uodparnia się na bodźce. Tak więc zakaz, który działa dziś, jutro już nie będzie działał Np. zakazując dziecku oglądania bajki, może rodzic usłyszeć „mogę nie oglądać”.

Nieumiejętne stosowanie nagród również niesie za sobą niekorzystne skutki. Szczególnie kiedy stają się one narzędziem do manipulacji dzieckiem, przekupywania go, targowania się.

Wydaje się, że ważna jest intencja z jaką rodzic sięga po nagrodę. Z jednej strony nagradzanie, żeby uzyskać od dziecka więcej pożądanych zachowań,  żeby zaspokajało oczekiwania dorosłego. Z drugiej strony nagradzanie, żeby docenić wysiłki dziecka, wskazać na jego zasoby, zachęcić go do poznawania siebie i pokonywania przeszkód.

Nagrody mogą przynieść szybki efekt, ale patrząc  w przyszłość zabijają u dzieci radość i satysfakcję z osiągnięcia czegoś samodzielnie. Dziecko zaczyna kierować się w życiu motywacją zewnętrzną. Dzieci takie mogą zatracić kontakt z własnym prawdziwym „Ja”, czyli wiedzą dotyczącą tego kim jestem, jakie są moje prawdziwe potrzeby.  Mogą kierować się wyobrażeniami dorosłych na ich temat i ich oczekiwaniami „jaki powinienem być”.

Zamiast więc robić coś dla samego siebie i dla czystej przyjemności płynącej z danej czynności, dzieci zaczynają to robić dla jakiegoś zewnętrznego stymulanta. Gdy zaczyna go brakować, jednocześnie może zacząć brakować u dzieci motywacji do działania. Tej samej motywacji, która wcześniej  byłaby w nich nawet bez żadnych dodatkowych nagród.

Warto wspierać motywację wewnętrzną u dzieci, kierując się przekonaniem i ugruntowując je u dzieci, że  uczą się one nie dla ocen i satysfakcji dorosłych, tylko dla siebie. Warto wypracować u dzieci pewność, że rodzice będą akceptować je i wspierać nawet wtedy gdy efekty będą oddalone w czasie i, że doceniają oni przed wszystkim włożony wysiłek. W ten sposób buduje się u dziecka pewność siebie i samoocenę. Uczenie się dla nagrody, zabija motywację wewnętrzną dziecka.

Ponadto coś, co może motywować małe dziecko, nie musi już działać w  starszym wieku. Nastolatek może powiedzieć, że nie chce nagrody, że nie zależy mu na niej. Może to być trudna sytuacji, szczególnie kiedy rodzic nie może oprzeć się na budowanej systematycznie relacji z własnym dzieckiem. Część rodziców zaczyna wprowadzać wtedy lub nasilać karanie, co jeszcze bardziej osłabia więź z nastolatkiem.

W przypadku stosowania  nagród mających wymiar materialny, pojawia się też pytanie jaką wielkość mają przybrać małe nagrody wobec dzieci za 5 lub 10 lat? Czy będą to np. coraz wyższe kwoty pieniędzy za każdą kolejną szóstkę?

W sytuacjach kiedy rodzic chce wpłynąć poprzez obietnicę nagrody na samopoczucie, stan emocjonalny dziecka („jak się uspokoisz, to dostaniesz…”), może zastopować przeżywanie emocji, naturalne reakcje fizjologiczne w ciele i tym samym odwrócić uwagę od tego czego dziecko potrzebuje w danej chwili najbardziej, czyli  skoncentrowania się na przyczynie i zapobieganiu jego trudnym stanom emocjonalnych.

Co wprowadzić w zamian kar i instrumentalnych nagród?

Warto stosować „naturalne konsekwencje”

Nieporozumieniem jest dobieranie konsekwencji. Jest ona bowiem czymś, co jest automatycznie wbudowana w sytuację. Rozważanie możliwości wyciągnięcia konsekwencji, wymyślanie dodatkowych ich rodzajów jest wchodzeniem w tryb karania.

Konsekwencje są bezpośrednio związane z sytuacją, wynikają z niej i następują automatycznie. Rodzic jedynie przyzwala na ich wystąpienie, żeby sprawy biegły własnym torem. Czasami wystarczy się nie wtrącać.

Na przykład dziecko wlewa za dużo wody do kubka, co grozi przelaniem. Rodzic może ograniczyć się do ostrzeżenia przed tym i pozwolić doświadczyć takiego stanu lub powstrzymać je, chroniąc przed powstaniem kałuży.

Czasami samo rozlanie wody może nie zadziałać, ale  konieczność jej wytarcia z podłogi już tak.

Rodzice mogą rezygnować ze stosowania konsekwencji, gdyż jest im niekiedy trudno zaakceptować towarzyszące temu procesowi napięcie przeżywane przez siebie i dziecko. Szczególnie dzieje się tak w przypadku dorosłych, którzy pragną utrzymywać obraz  „dobrego rodzica”, który nie pozwala dziecku cierpieć. Jest to złudne, bo często potem pojawia się niezadowolenie i stosowane są kary.

Dobrze jest pozwalać dzieciom doświadczać konsekwencji własnych zachowań, z wyjątkiem sytuacji grożących utratą zdrowia czy życia. W takich przypadkach interweniujemy dając pozwolenie na doświadczanie tylko w określonych, bezpiecznych granicach.

Przykłady konsekwentnych reakcji ze strony dorosłego:

Dziecko nie odrabia lekcji- będzie tłumaczyć się przed nauczycielem, dostanie uwagę, negatywną ocenę.

Dziecko nie chce iść spać- rano wstanie niewyspane.

Dziecko nie chce jeść- pochodzi głodne (plus plan potraw dobrych

dla wszystkich).

Dziecko maluje po ścianie- czyści ją.

Gdy pragniemy, żeby dziecko prawidłowo rozwijało się emocjonalnie, było szczęśliwe i postępowało w zgodzie ze sobą (a nie oczekiwaniami otoczenia, jakie powinno być), wtedy słabnie potrzeba bycia despotycznym, czy pobłażliwym,   czy w ogóle stosowania jakiś technik i metod. W zamian rodzic może odnosić się do dziecka w naturalny, elastyczny  sposób, dostosowany do obecnej chwili, nacechowany zaciekawieniem dzieckiem, chęcią zrozumienia motywów jego postępowania oraz gotowością podjęcia dialogu na temat poszukiwania konstruktywnych rozwiązań.

I tak na przykład odburknięcie nastolatka nie musi być interpretowane jako przejaw braku szacunku, ale jako obronę swojej niezależności.

Dziecko może odmówić pomocy w odrabianiu lekcji, nie dlatego, że jest nieuprzejme, niewdzięczne itp., ale chce poradzić sobie samo. I w konsekwencji może okazać się, że to rodzic jest burkliwy, nieuprzejmy.

Ważny jest w relacji z dziećmi szacunek wobec nich, czyli traktowanie ich jak prawdziwych ludzkich istot, tak samo, jak sami chcielibyśmy  być traktowani. (oczywiście uwzględniając wiek dziecka, jego możliwości, potrzeby, stan emocjonalny).

Dzieci lepiej współpracują wtedy, kiedy czują się związane z rodzicem, czemu sprzyja: akceptacja, otwartość, szacunek oraz uważność na ich potrzeby (m.in. bycia widzianym, ważnym, wartościowym), indywidualne cechy dziecka, jego predyspozycje.

W tym podejściu, jedyne zasady, które należy wprowadzić to te dotyczące zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa, zdrowia, rozwoju.

Niezbędne zasady to: mycie zębów, kąpiel, nauka, rozwijanie umiejętności społecznych, chodzenie do szkoły, lekarza.

Nie są nimi np. bycie  najlepszym uczniem w klasie, czy  zostaną w przyszłości np. lekarzem, czy najlepszym sportowcem itp. Indywidualną sprawą dziecka są ich  hobby, dobór przyjaciół, wybór kariery, zawodu…

Nie wymagamy od dzieci dostosowywania się do zasad, ale wdrażamy do nich poprzez to, że robią tak wszyscy i staje się to normalną częścią funkcjonowania rodziny.

Psycholog- Marta Babik-Królikowska

Skip to content